piątek, 31 stycznia 2014

Powroty




Odchodzi cicho i powoli, czasem ukryte za chmurami cały listopad. Wraca do nas co roku witane jak wielka gwiazda. Już w połowie stycznia kolorowe wystrojone obłoki zapowiadają jej pierwszy występ.








W końcu rozlegają się w przyrodzie fanfary i znad horyzontu słychać nawoływania. 
- Panie i panowie! 
- Samowie i Kwenowie! 
- Norwegowie i Rosjanie! 
- I ty, maluczka rodzino z kraju nad Wisłą;).



 - Lisy i zające!
- Rysie i rosomaki!
- Renifery i łosie! 
- Ptaki niebieskie i koty domowe!



















- Oto jest, znowu z nami, najjaśniejsza z gwiazd!


 ...


Naprawdę pierwszy wschód słońca po nocy polarnej to tutaj prawdziwe święto, ludzie częstują się upieczonymi na tę okazję bułkami z nadzieniem w kształcie złotego kółka (tzw. słoneczne bułeczki:)), dzieci ze szkół wychodzą na wzgórza by oglądać wschód, zaskoczeni imigranci fotografują namiętnie pierwsze promienie w swym skromnym domku:).







W naszej szerokości geograficznej jest to 28 stycznia i od tamtego czasu słońce świeci coraz dłużej i dłużej
 z dnia na dzień.

Uwalnia z lodu wodę w zatoce...













Ogrzewa zmrożone kamyki na plaży,



 




i skarby, które morze jej podrzuca.







Ociepla wzgórza, skały, i wszystko to co lodem skute...





 







Rozświetla oczy, opala nosy,




Pomaga czyścić szyby samochodów, 







  Słowem, nasłonecznia co tylko się da:).







 Cóż by tu jeszcze...

Hm? Czy składaliśmy jakieś ofiary?

Tylko jedną. :)
Za to solidnie opaloną - na czekoladkę :)








Ze słonecznymi pozdrowieniami



 bamabo


środa, 8 stycznia 2014

Noc polarna

Mørketid -czas ciemności .
Żegnamy się ze słońcem w końcu listopada i nim za dwa miesiące rzucimy się w jego złote ramiona, uczymy się zauważać kolory mroku. A że pani noc polarna lubuje się w niebieskościach, to najczęściej oglądamy  błękity - pruski, paryski, królewski itd., ciemne szafiry, kobalty, ultramaryny, granaty i szafiry et ceatera, et ceatera :); a także  szarości zimne - czyste, mroźne i stalowe, i szarości ciepłe - śniegiem przyprószone (lubię - mniam:)).




















Gdy chmury nie zasnuwają nieba, zdarzają się i cieliste różyki i lila róż i fiołki, fiołeczki - dalekie pozdrowienia od słońca.











 A nocą? Gdy zmrok zapada już po 12.30... Nocą, mili państwo: ultramaryna, szafir, atrament i czerń - niby wyklęta spośród kolorów, ale wraca gdy tylko jej potrzebują ;).  











Zorza polarna! Zapomniałam o zorzy. Jak śmiałam! Jest to przedstawienie tak chwytające za serce, że trudno skupiać się li tylko na kolorach, bo prócz różnych odcieni zieleni i innych barw to przede wszystkim ruch i światło. 
Ale o zorzy, za pozwoleniem, innym razem:).






Tymczasem lud z północy czeka aż słońce wyskoczy nad horyzont już za dwadzieścia dni. Najpierw promienie słoneczne oświetlą najwyższe wzgórza, parę dni później nasze zmarznięte nosy:).
Czekamy, ciesząc oko zimą bez słońca.

Z pozdrowieniami noworocznymi

Bamabo

P.S. Przepraszam za te różnorakie ramki wokół zdjęć, wiem, że ich odbiór może irytować, ale uczę się dopiero i poprawiam coś na okrągło, a często z niemowlęciem wiszącym u biustu, co nie ułatwia zadania:).